Babunia Weronia
BABUNIA WERONIKA Czasu nie było. Przynajmniej nie dla mnie. Był zegar z kukułką – cudowny obrazek lasu z muchomorkiem. Zegar, ścienny zegar. Nie odmierzał Czasu, był ładny. Za oknem Świat zmieniał kolory, a w domu była Babcia. Babcia była zawsze, była Nieskończonością w kuchennym fartuchu. To Ona przywoływała dzień. Cieniutkim głosikiem, cichutko, bezpiecznie: Kiedy ranne wstają zorze, Tobie Ziemia, tobie morze, Tobie śpiewa żywioł wszelki Bądź pochwalon Boże Wielki. Rodzice pływali po morzach i oceanach i zwiedzali dzikie wtedy lądy. Wcale mi to nie przeszkadzało, bo miałam Babcię. Zaklinała ogień pod kuchnią, żeby był cug. Za chwilę na stole stał dzbanek do kawy, emaliowany, niebieski we wzorek, a w nim Niekawa. Smalec, pyszny, pachnący cebulką. W dzień mieszkał na stole, a na noc szedł spać do spiżarki. Do tego pyszny bochenek chleba. Babcia kroiła cieniutkie kromki, podnosiła wyżej do światła: -Wid