Wstydliwa Tajemnica Rodzinna

 


17. 07. 2021

Mój Boże! Co za ekscytacja!!! Jutro dopełni się historia, która zaczęła się w 1890 roku na Kresach. Ta rodzinna zagadka leżała przez lata odłogiem czekając, aż zostanie wymyślony internet, po którym można buszować, jak w zbożu i zawsze coś się rozjaśni i dopełni. No i aż urodzi się Michał, syn mojej Kuzynki, który skończy historię na UJ i w ramach oderwania się od doktoratu o trudnym temacie będzie zgłębiał historię rodzinną, w czym z fascynacją będę mu pomagać.

Wiecie, co to jest bękart? Najduch? Znajda? Nieślubne dziecko, jego status był różny, ale w naszym nietolerancyjnym społeczeństwie nie miał łatwego życia. Czasami księża chrzcili takie dzieci specjalnymi imionami, żeby wszyscy mieli świadomość, że mają do czynienia z potencjalnymi przestępcami.Tak np. w okolicach Sambora ksiądz nadaje dziecku imiona jak Kassjan, Niecefor (Ancyfor), Tytus (Tyfus), dziewczęta otrzymują cygańskie imię Matrony (...). Na Pokuciu księża również bawią się wyszukiwaniem nieznanych, czasem osobliwych imion: Karpan, Markian, Fteompumt, Onysyfor, Aksepsym, Amfyłoch, Sofron, żeńskich jak Fifrona, Ahatija, Hłykenia, Orynka, Kieryna” (Jan S. Bystroń „Księga imion w Polsce używanych” 1938) Jeszcze jeden grzech Kościoła, do którego należę. Takie dziecko niesakramentalne, czyli szatańskie?, z czarną duszą?, dlatego imieniem wypalało mu się znamię na czole na całe życie?

A matka miała całe życie przechlapane, no chyba, że rodziła w tajemnicy, z dala od domu, po czym wracała płaska, bez dziecka, a rodzina mówiła, że była „u wód” dla podratowania zdrowia. Co nie znaczy, że dla tejże rodziny nie była czarną owcą na całe życie, taki wstyd przynieść rodzinie, większego już nie było. Ciekawe, że w tym procesie nigdy nie był oceniany sprawca tej ciąży.

Po wojnie zaczęło się to zmieniać i prawa tych dzieci szatana ze skazą pierworodną zaczęto wyrównywać, w Polsce dopiero w 1975 roku, prawnie, bo mentalnie to jeszcze ho,ho!!! zanim doszło do wsi polskiej. I właśnie w takiej rzeczywistości 23 stycznia 1890 roku przychodzi na  świat dziecko „płci męzkiej” z Karoliny Jaskułowskiej de domo Skalskiej, żony Marcelego, który dziecka nie uznaje. W akcie chrztu dopisek „nieślubny” skazuje go na wieczne potępienie, tułaczkę i niebycie. Dobrze przynajmniej, że na imię dali mu Jan, a nie jedno z tych stygmatyzujących imion. Może to świadczy o tym, że jednak Karolina go kochała i przekonała księdza, żeby chociaż imię dostał od Matki w prezencie urodzinowym na życie, bo nic innego więcej nie dostanie. Mała wioska Helenków, parafia Kozowa, powiat Brzeżany, województwo Tarnopol. Szybko ochrzczony i pozostawiony na 18 lat dalekiej rodzinie ( jak się potem okazało u Milińskich we dworze) na łaskę, wszak bękart, nieczłowiek. Skąd taki śliczny blondynek z niebieskimi oczami ma wiedzieć, że czeka go życie bez Rodziców, bez miłości i praw, z dokumentami o wdzięcznych wpisach „nieślubny”, tak, żeby każdy mógł wiedzieć, z kim ma do czynienia. Skoro z grzechu powstał to i w grzech może się obrócić.

Przeskakuję teraz do czasów, kiedy jestem już na świecie, jako ślubna chwała Bogu, jestem ukochaną wnuczką Dziadka Jana Skalskiego, który mówi na mnie „Bimbujku”,



uczy mnie czteroletnią - bo się nudzi na emeryturze - grać w tysiąca na pieniądze, stąd już niedługo poznaję liczenie i odejmowanie do tysiąca, zatem i liczby ujemne. Mam niecałe 5 lat, kiedy Dziadek prosi mnie, żebym podcięła mu włosy – moi Rodzice w rejsie, Babcia w sklepie. Mało nie umarłam z przerażenia, a Dziadek na to z zaśpiewem lwowskim – nie bój się, wszystkiego trzeba się w życiu uczyć, a włosy odrosną. Całe życie potem strzygłam wielu z rodziny, synów, nawet siebie.



Niestety mam dopiero 12 lat, jak Dziadek umiera. Nie miałam więc jeszcze tej ciekawości historii rodzinnej, ale mam wspaniałą pamięć, dużo rozmawiałam potem z Babcią. Wiem, że ukochanym miastem Dziadka jest Lwów, Kasyno Szlacheckie do którego często zaglądał, że pracował w słynnej cukierni Zalewskiego na Akademickiej, i że jego naturalnym ojcem był Aitel? Antal? Eitel? Kolankowski. I że ma niemiecką krew. Że walczył w I Wojnie, był trzy lata w niewoli rosyjskiej w Tomsku. Jak powstała wolna Polska wstąpił do Żandarmerii, a kiedy zaczęto tworzyć Policję Państwową uczył się w Mostach Wielkich w Centralnej Szkole Policji Państwowej i został Policjantem.



Przeniesiono go do pracy w Narcie Wielkim  - tu poznał moją Babcię Weronikę, potem Bełchatów, tam się urodziła moja Mama, powrót do Rudnika, tu wybudował dom, nasze gniazdo rodzinne. Mieli ośmioro dzieci, z czego troje zmarło w dzieciństwie. Głównym powiedzeniem Dziadka było „ta Lidzia, ta wszystko mogą Ci zabrać, ale jeden honor od Ciebie zależy” i jeszcze „ordnung muss sein”.  



Strzępki materiału, parę zdjęć, nigdy z dzieciństwa, parę dokumentów, i jeden list od tajemniczego wuja Edwarda. Jak z tego stworzyć patchwork, żeby się nie rozleciał, bo strzępki malutkie.



Najstarsze zdjęcie pięknego młodzieńca, lat około 18, zakład fotograficzny Adela, Lwów, Pasaż Mikolascha, miejsce drogie i wytworne. Żakiet elegancki, kamizelka, biały kołnierzyk typu „fa̱termörder”, dewizka srebrna błyszczy. Czyli dobrze sytuowany. Pierwszemu synowi daje na imię Edward, córce Janina, kiedy obje umierają, powtarza imiona, jest kolejny Edward i kolejna Janina. Jest też Izabela, moja Mama.

Zaczęło się po nitce do kłębka parę lat temu. Właśnie od wyciągniętego z szafy listu Wuja Edwarda z miejscowości Tenetniki



i aktu chrztu Dziadka. Tu wkracza Michał, bo robi doktorat z archiwistyki i ma swoje utarte ścieżki. Oszczędzam teraz czytającemu trzy lata poszukiwań, przekopywania internetu, archiwów rozrzuconych po całym świecie, najgorsze te w Kijowie, Iwanofrakowsku, gazety, księgi, wyjazdy – ten śladami Dziadka Skalskiego opisałam parę tygodni temu na blogu. Wreszcie Michał odzywa się z sensacyjną wiadomością. Mamy Rodzinę!!!!!! Jesteśmy od jednego wspólnego Leona Skalskiego i Tekli z Brzezickich, zarządcy lasów w Chlebiczynie Leśnym. To mój prapradziadek. Miał trzy córki, Karolinę, Marcellinę, Leontynę i syna Edwarda. Tego Edwarda, który ulitował się nad nieślubnym dzieckiem siostry Karoliny i został jego protektorem. Ten Edward miał dwie córki – Izabelę, Janinę i syna Zygmunta.




To stąd imiona dzieci Dziadka, z szacunku i wdzięczności. Edward był zarządcą majątku u barona Rosenstocka, i miał wspaniały dom w Bursztynie. Jego wnuk mieszkał w Sanoku, tak niedaleko Rudnika, a na nazwisko miał ……Bogaczewicz!!!! Miał dwóch synów Jarosława i Wiktora – to moi nowi kuzyni. Na cmentarzu w Sanoku jest pochowana i żona Edwarda Petronela i ich córka Janina. Jutro dowiemy się pewnie, gdzie jest pochowana Karolina, jakie były jej losy, gdzie jest pochowany Edward, nareszcie dopełni się historia. Tamci też w szoku, nigdy nie słyszeli, że był jakiś Jan Skalski. Jarosław zaprasza nas na obiad, będzie też jego brat Wiktor i ich Mama, ona dużo wie. Jedziemy jutro z rana, ja, Mamusia lat 90, i Michał.

18 lipca, niedziela


Rano do Stalowej Woli po Michała i w drogę. Podekscytowani dzieliliśmy się w aucie tymi strzępkami wiedzy, które zachowały się w przekazach rodzinnych. Na początku lat 30-tych Karolina przyjechała do syna Jana do Bełchatowa, ciocia Janka była najstarszą córką Dziadka Jana, z 1924 roku pamiętała więc tę wizytę „Babci”. Z tego, co zapamiętała była wysoka, szczupła, miała piękne pierścionki i paliła papierosy. Prosiła syna, żeby przeprowadził się z Rodziną do Lwowa, że ma pralnię elektryczną w centrum, pieniądze, że dzieciom będzie dobrze.




Dziadek miał do niej ogromny żal, niczego od niej nie chciał, uniósł się honorem. Jak się okazało był jej jedynym dzieckiem. Nigdy więcej chyba się nie widzieli. Ale z Edwardem musiał utrzymywać korespondencję, bo przecież znał imiona jego dzieci i miał zdjęcie swojej kuzynki Jadwigi skrzypaczki, córki Marcelliny. 




Nawet Babcia Weronika o tym powielaniu imion nie wiedziała. Pewnie tamta Rodzina nie życzyła sobie kontaktów, skoro nie wiedziała o istnieniu Jana.

W napięciu dojechaliśmy na wskazany parking, gdzie mieliśmy się spotkać. To niesamowite, że chociaż nigdy wcześniej się nie znaliśmy przytulaliśmy się ze wzruszeniem. Geny zadziałały, poczuliśmy tę samą krew w żyłach. Usiedliśmy wreszcie w restauracji, Jarosław, jego brat Wiktor z żoną  Gosią i trójką dzieci, Mama Halina, wdowa po Aleksandrze – synu Janiny a wnuku Edwarda i my. Mówiliśmy jedno przed drugie, żeby nagadać się za naszych milczących przodków.



Marcellina, siostra Edwarda mieszkała w Krakowie na ulicy Kołłątaja, dwieście metrów od mojego obecnego mieszkania.

Tu na stancji mieszkała też Izabela, córka Edwarda, bo tu się uczyła. Niestety Leontyna kolejna siostra Edwarda została rozstrzelana przez Niemców na ulicy we Lwowie, genialna skrzypaczka, po której został Stadivarius, który to właściwie uratował  życie Edwarda, jego żony Petroneli i ich syna Zygmunta o którym ślad zaginął. Generał NKWD chciał te skrzypce – willę w Bursztynie (Kresy) zajęli Rosjanie po 17 września – w zamian za informacje o synu.



Okazało się, że jest w łagrze złapany z kolegą i pistoletem Edwarda, jak próbowali przejść przez zieloną granicę do polskiego wojska, miał wtedy 17 lat. Ale to zupełnie inna historia.

 - Czy wiecie, gdzie jest pochowana Karolina? Co się stało z pralnią we Lwowie? Co z mężem?

- Jaka Karolina? Chyba Marcellina, bo to był nieślubny syn Marcelliny?

- Nie, Karoliny.

- Ale my o żadnej Karolinie nie słyszeliśmy. Przecież Leon miał tylko te dwie córki i syna.

- Nie, miał trzy, Karolina była najstarszą Jego córką.

Boże mój, czyli to aż taki wstyd, że Karolina też przestała istnieć? To był wspaniały dzień, wspaniałe spotkanie, cudowni ludzie – mam super Rodzinę, ale płaczę nad tym biednym dzieckiem bez miłości, nad jego matką Karoliną. Już nigdy nie dowiemy się, jakie były jej losy, przecież to moja prababcia, babcia mojej żyjącej Mamy. Nigdy nie zapalimy świeczki na jej grobie. Nie dowiemy się, dlaczego Aitel Kolankowski ze Stanisławowa, syn Aitela, naczelnika poczty w Stanisławowie, potem sam oficjał pocztowy we Lwowie dziecka nie uznał. Czy to była wielka miłość młodzieńcza z czasów stanisławowskiej pensji, która potem ożyła we Lwowie? Czy to była kalkulacja, bo wiedziała, że mąż nie może mieć dzieci? Czy Pradziadek Leon nie chciał jej widzieć na oczy, ale wyposażył w pralnię? Dlaczego Edward pomagał siostrzeńcowi w tajemnicy? Musiał być jedynym człowiekiem, którego interesował los porzuconego dziecka. Tyle pytań bez odpowiedzi.

Kochałam Dziadka bardzo, teraz zaczynam rozumieć i podziwiam, że dał radę w życiu, ciężko pracował, żeby założyć rodzinę w wieku 33 lat, wybudować dom, wykarmić pięcioro dzieci, sprzeciwić się Niemcom, którzy chcieli go wcielić do Granatowej Policji. Rozumiem jego błędy, nostalgie, jakąś wewnętrzną samotność, zamianę ukochanego Lwowa, kasyna, trochę hulaszczego życia na Rudnik nad Sanem, który był trochę za mały, jak na Jego ambicje. Ale stworzył Rodzinę. Dziadek uczył nas elegancji, kindersztuby, pięknego słownictwa. Przepraszam Dziadku, że tylko tyle mogę Ci dać jako dorosła. I tulę Cię mocno do serca, bo choć miłości nie zaznałeś, to mnie dałeś jej dużo. Resztę dowiem się od Ciebie w zaświatach.

Lidia Bogaczówna, która kiedyś przeczytała na murach w Warszawie, że żaden człowiek nie jest nielegalny, i oby tak było w tym naszym często nadal okrutnym społeczeństwie. Bo przecież jesteśmy przekonani, że to Bóg daje życie prawda? My, święci. Nie nam sądzić kogo i jakiego nas stwarza.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Adaś hrabia Tarnowski

Edzio.