Mój bolesny Nikifor
Mój
bolesny Nikifor
… Jak siebie samego! Czy byliście kiedyś tak zmęczeni, że Was nie było? Ciało nie potrzebowało jedzenia i picia, pogrążone w inercji, tylko od czasu do czasu z przyzwyczajenia wypluwało z siebie ostatnie nuty, jak zamierająca pozytywka. Po paru miesiącach szpitali Mamy, operacji, sepsy wyczerpałam zasoby. Skończyła mi się energia, po prostu brak połączenia z Kosmosem. Chuda tak, że nie trafiają we mnie krople deszczu. Na szczęście włączył się instynkt samozachowawczy, chęć przetrwania, a to zmieszane oczywiście z wyrzutami sumienia, że wreszcie coś chcę zrobić dla siebie a nie dla innych. Musiałam uciec. Syn podpowiedział Krynicę, bo niedaleko. Wybrałam drogi hotel, bo „jak mi się kobieta podoba, to pieniędzy nie żałuję”, jak mawiał mój dawno zmarły przyjaciel. Wreszcie niczego nie planuję. Padłam o 17-ej, obudziłam się o 8.30. Poczułam się znowu gotowa do wyzwań. Trzy wille w prawo od hotelu Muzeum Nikifora. Nie spodziewałam się, że poruszy mnie to do łez. Ostatnio zastanawiałam się, czym jest prawda w sztuce, w teatrze. Na co ona ludziom. Czy prawdą nie jest przypadkiem rosnąca inflacja, choroba, z którą trzeba się mierzyć?
Mały Anioł z planety
Dobra, który wszelkie upokorzenia i upodlenia znosił z pokorą, pogodzony ze
swoim losem, jakby wiedział, że każdy jest na coś skazany. Sprzedał ciało za
Sztukę, widać znał cenę, jak syrena, która z miłości do pięknego młodzieńca
zamieniła ogon na nogi wiedząc, że nie będzie odwrotu, a jej każdy krok będzie
niewyobrażalnym cierpieniem, póki młodzieniec nie odwzajemni uczucia. A on
nawet jej nie zauważył.
Nikifor, czy Epifaniusz wziął ciało, jakiego nikt nie chciał, ciasne, schorowane, głuche i milczące. Wiedział, że takie mu wystarczy do malowania miast, które tylko on widzi, fabryki dolarów,
niezwykle bogatego świata, który codziennie w
nim nabrzmiewał, którego musiał się pozbywać, bo już rósł przez noc następny. Może
to, że mógł mówić tylko za pomocą swoich obrazów te obrazy ubogacało? Malarz
naiwny, prymitywny. Naiwny? Po prostu Dobry, pełen Prawdy, niezwyczajny. Jeśli
naiwny, to tylko życiowo, bo nie dbający o swoją korzyść. Prymitywny? Na pewno
nie tak, jak ci, którzy uważając go za chorego umysłowo mogli odzierać go z
człowieczeństwa. Tyle lat minęło, a my ciągle tacy sami okrutni wobec Innych.
Długo patrzyłam w Jego oczy i uśmiech ciepły, pobłażliwy dla tych, którzy mieli go za dziwadło i wioskowego głupka. Świat nie nauczył go pisać, ani czytać. Mówić właściwie też. Widzę tego ładnego niegdyś młodzieńca, który marzył o modlitewniku, bo taki mieli w cerkwi wszyscy, a że go nie było stać, dlatego stworzył swój, napisał go obrazkami, 86 stron.
Ciekawe, czyja Prawda bliżej Boga? Głupek? Lepiej rozumiał Boską Naturę niż niejeden filozof Kościoła. Jedno z pierwszych zdjęć Nikifora – pogodny, dobry, ładny, ubrany w stylu Montmartre.
W Paryżu pewnie byłby takim Toulouse-Lautrekiem, gdzie nikogo nie dziwiły 142 cm wzrostu Toulousa, a którego kobiety kochały za Duszę, nie za ciało. Przeżyłam dziś Prawdę sztuki splecionej z Życiem, taką Prawdę, która zawarta w obrazach nadal wywołuje szczere łzy. Tak bym go chętnie przytuliła! Wracałam do hotelu z bolącym sercem. Młoda recepcjonistka podzieliła się opowieścią ze swojego dzieciństwa o swojej babci, o tym, jak to dziadek często się droczył z Nikiforem, jak wielu w Krynicy, zabierał mu kredki, farby, a ten się złościł, ale potem babcia dawała mu zupę. Zostawiał za każdym razem swoje rysunki w zapłacie, czy ot, z dobrego serca, ale tyle tego było, że potem spalili, no szkoda, bo teraz to by był majątek. A mnie jeszcze bardziej łzy popłynęły, powiedziałam, że dziadkowie nie potencjalne pieniądze palili, ale jego samego po kawałku.
Lidia Bogaczówna, która
Prawdy w Sztuce szukała do tej pory nie tam, gdzie trzeba, bo sztukę wysoką
niepotrzebnie szukała wysoko.
Komentarze
Prześlij komentarz